Intro   Franciszkanki   Wywiady   FAQ   Kontakt

O miłości,

pracy i wolności

W więzieniu słuchałam rapu

Siostra Teresa

Miłości nie da się wytłumaczyć. Żeby ją zrozumieć trzeba jej doświadczyć. – rozmowa z siostrą przełożoną Teresą Kuzimską, franciszkanką misjonarki Maryi. Pracuje jako opiekunka starszych sióstr, z zawodu jest pielęgniarką. Obecnie odpowiedzialna za remont domu, należącego do zgromadzenia w Warszawie.

 

Czym są misje sióstr zakonnych?

 

Są czymś pięknym. Jednocześnie są trudne z wielu różnych powodów, przede wszystkim z powodu oderwania od swojego kraju, kultury, czy zwyczajów. Są też trudne z powodu warunków życia w miejscu pełnienia misji i odmienności języka.

W trakcie ich pełnienia wynika mnóstwo trudności które trzeba pokonać. Mi chyba najtrudniej sobie wyobrazić sytuację, w której jem normalnie posiłek, a obok umierają ludzie z głodu. Z drugiej strony wiem, że jeżeli nie będę jadła, to nie będę mogła im służyć. To bardzo trudne.

 

Ulubiona potrawa?

 

Makaron. Najlepiej z cukrem.

 

Ulubiona pora roku?

 

Jesień. Bo jest poetycka.

 

Ulubiony poeta?

 

Karol Wojtyła.

 

A wśród poetów świeckich?

 

Kiedyś czytałam wiersze Haliny Poświatowskiej. Poświęcone miłości, często cierpieniu.

 

Słucha siostra muzyki?

 

Lubię klasykę. Lubię też poezję śpiewaną, takich artystów jak Edyta Gepert, czy Grzegorz Turnau.

 

Była siostra w więzieniu?

 

Tak, byłam wolontariuszka w więzieniu. Odwiedzałam więźniów raz w tygodniu. Wtedy słuchałam dużo muzyki młodzieżowej. To było bezcenne doświadczenie. Lubię wszystko co pozwala mi zajrzeć w głąb duszy drugiego człowieka., dowiedzieć się co przeżywa i co myśli.

W więzieniu dużo słuchałam rapu. Młodzi więźniowie, którymi się opiekowałyśmy, podsuwali nam to czego słuchają, co niesie jakieś przesłanie, które jest dla nich ważne, które ich podnosi na duchu. Niestety dziś już nie pamiętam nazw i nazwisk poszczególnych wykonawców.

Ponieważ akurat w tym więzieniu kary odsiadywało prawie dwa tysiące więźniów, nie byłyśmy w stanie dotrzeć do wszystkich. Wymyśliłyśmy więc że stworzymy audycję radiową, która będzie nadawana przez radiowęzeł więzienny.  Wykorzystałyśmy w niej piosenki proponowane przez nam przez młodzież z duszpasterstwa więziennego. Dziś wiem, że audycję kilkukrotnie powtarzano (śmiech).

Najważniejsze dla nas nie było ocenianie więźniów, ale przekazanie im że zawsze jest szansa. Że pobyt w więzieniu nie oznacza ich końca jako ludzi, jako członków społeczeństwa. Chciałyśmy dać im do zrozumienia, że ktoś o nich myśli, ale nie ocenia. Ktoś im współczuje i w nich wierzy, wierzy że ich jutro będzie lepsze. Rap na pewno nam w tym pomógł. Nie prawiłyśmy im morałów, chciałyśmy być blisko nich.

 

Na czym polegała praca w więzieniu?

 

Przygotowywałyśmy więźniów do sakramentu bierzmowania. W warunkach więziennych to nie jest takie proste. Wiele zależy od wyroków na jakie zostali skazani, od rodzaju kar jakie odbywali. To było bardzo ciekawe doświadczenie, choćby dlatego że inaczej rozmawia się z ludźmi, którzy mają dużo czasu na myślenie. Nawet jeżeli przychodzili do nas z nudów, to rozmowy były z nim zawsze były bardzo szczere.

 

Pomoc, która nie jest materialna, jest trudna?

 

Kiedyś pracowałam wśród osób upośledzonych umysłowo. Wśród nich był nastolatek, który był nieznośny. Stawał na głowie żeby wszystkich wokół wkurzyć. Lubię z takimi pracować (śmiech). Pewnego dnia kiedy mieliśmy trochę mniej pracy udało mi się go spytać dlaczego tak się zachowuje, dlaczego zależy mu tak bardzo na tym, żeby ludzi zdenerwować. W końcu otworzył się i opowiedział o sobie. Okazało się że jako trzyletnie dziecko został oddany do domu dziecka, prawdopodobnie dlatego że w rodzinie wystąpił problem alkoholowy. Potem jako sześciolatek trafił do ośrodka dla trudniejszych dzieci, a następnie do poprawczaka. Wreszcie zdiagnozowano u niego lekkie upośledzenie umysłowe. W sumie przez 18 lat swojego życia przebywał w siedmiu ośrodkach opieki. Kiedy to wszystko usłyszałam po krótkim namyśle powiedziałam „Wiesz co? Jak chcesz rozrabiać, to rozrabiaj dalej”.

Chodzi mi o to, że nie znając historii ludzi, tego przez co przeszli, nie wiedząc nic o warunkach w jakich żyli, zbyt łatwo przychodzi nam ich potępianie, wykluczanie, spisywanie na straty. Zresztą oni sami często spisują się na straty i to jest najgorsze. Umieć pomóc, to znaczy umieć zrozumieć.

 

Czym jest satysfakcja, spełnienie?

 

Jezus kochał wszystkich, dobrego i złego łotra, tego który się nawrócił i tego który go lżył jeszcze na krzyżu. Dla mnie, franciszkanki, każdy człowiek jest ważny, nikt nie jest stracony.  Byłam kiedyś mistrzynią postulatu, czyli osobą która opiekowała się dziewczynami, które chciały zostać zakonnicami. To czas konfrontacji tego co je pociągało w życiu zakonnym z rzeczywistością, z tym co je czeka. To czas często pełen bardzo trudnych momentów, choćby wtedy kiedy kandydatki zaczynają dotykać własnej przeszłości, historii rodziny, czasem trudnych relacji czy zdarzeń. I właśnie opieka nad jedną z nich dała mi mnóstwo satysfakcji. Kiedy okazało się, że mogłam ją wesprzeć w tych konfrontacjach, pomóc jej przejść przez głęboki kryzys, mogłam jej towarzyszyć w tym czasie. To tym bardziej trudne, że nigdy nie jest się do końca pewnym czy decyzje które się podejmuje są dobre czy złe.

 

Ulubiona książka?

 

Czytam dużo, bardzo różnej literatury. Kiedyś sięgałam często po książki Jana Dobraczyńskiego. To rodzaj beletrystyki religijnej. Świetna jest też „Saga o Ludziach Lodu”, autorstwa współczesnej pisarki norweskiej Margint Sandemo.

 

Sen, który najsilniej zapadł w pamięci?

 

Śniło mi się, że jechałam gdzieś autobusem, ale pomyliłam przystanki. Wysiadłam w nieznanej okolicy, nieprzyjaznej, która wyglądała jak opuszczone koszary wojskowe. Nagle zauważyłam jakiegoś mężczyznę z psem. Ucieszyłam się na jego widok, zapytałam o drogę, a on bardzo miło mi odpowiedział i obiecał pomóc. W chwilę później znalazłam się w grupie ludzi w różnym wieku, kiedy zaczął padać deszcz. Schroniliśmy się pod wiatą, a ja stałam blisko naszego przewodnika i poczułam bardzo silną więź z tym człowiekiem. Kiedy deszcz przestał padać, zapytał czy mógłby wypić ze mną herbatę. Ujął w ręce moją twarz i jeszcze raz zapytał. Ja miałam już gotową odpowiedź, i chciałam powiedzieć, że jeżeli nie jest Jezusem, to ja nie przyjmę tego zaproszenia. Już miałam to powiedzieć kiedy się obudziłam. Niestety w najlepszym momencie (śmiech)

 

Spotkanie, które pozostawiło najtrwalszy ślad?

 

Pracowałam wcześniej ze starszymi siostrami. Wśród nich była siostra Maria, już leciwa staruszka. Pamiętam ją bardzo dobrze, bo zawsze bardzo pięknie się modliła. Kiedy szła bardzo powoli na adorację, zmieniając w kościele trzecią ławkę na pierwszą, to trwało to prawie 20 minut. Jednak wyraz jej twarzy był tak błogi, że wyglądała jak zakochana nastolatka. Kiedy była już ciężko chora, odwiedzałam ją często i w końcu spytałam o to jak to robi, że po tylu latach zachowuje taką świeżość i młodzieńczość w swojej wierze. Zaczęła opowiadać mi o modlitwie, ale po chwili zapomniała o mojej obecności, modląc się, a ja zrozumiałam że chciała przekazać mi swoją tajemnicę, dar obcowania z Bogiem. To było bardzo piękne świadectwo.

 

Największa wpadka?

 

W szkole podstawowej miałam ogromne problemy na lekcjach języka polskiego. Na kartkówkach dostawałam same dwóje. Mój kolega, któremu też szło raczej słabo, pocieszał mnie że przecież raz jest lepiej, a raz gorzej. Kiedy wróciłam ze szkoły, nawet nie przywitałam się z mamą, od razu pobiegłam do swojego pokoju i rozpłakałam się. Mama bardzo się na mnie rozgniewała, że się z nią nie przywitałam, ale jednocześnie od razu postawiła do pionu. Kolejna dwójka z polskiego to nie był dla niej żaden koniec świata. Dla niej mniej ważne było to że sobie z czymś nie radzę, a bardziej jak na to reaguję. To była dla mnie bardzo ważna lekcja.

 

Kim chciała siostra zostać w dzieciństwie?

 

Baletnicą albo rolnikiem (śmiech)

 

Czy szklanka jest do połowy pełna czy do połowy pusta?

 

Do połowy pełna. Patrzę na świat przez różowe okulary. Problemy nie są po to żeby się nimi martwić, ale żeby je rozwiązywać.

 

Najbardziej emocjonująca podróż życia?

 

Wyjazd do Indii.

 

Co robi w Indiach największe wrażenie? Kultura, ludzie, kolory, zapach?

 

To co mnie najbardziej zaskoczyło? To że tam Jezus jest taki sam jak tu. Naprawdę. Cała reszta jest tylko inna (śmiech)

 

Poniedziałek czy piątek?

 

Poniedziałek. Bo można się brać do roboty!

 

Chleb czy wino?

 

Chleb, bo jestem abstynentką.

 

Wschód czy zachód słońca?

 

Zachód. Żeby obejrzeć wschód trzeba strasznie wcześnie wstawać (śmiech)

 

Pierwsze skojarzenie z Polską?

 

Polska to piękny kraj. I nie chodzi o patriotyzm. U nas po prostu jest ładnie.

 

Czym jest miłość?

 

Miłości nie da się wytłumaczyć. Żeby ją zrozumieć trzeba jej doświadczyć.

www.fmm.opoka.org.pl

siostry.fmm@gmail.com

 

22 845 30 21

 

www.facebook.com/Franciszkanki-Misjonarki-Maryi-w-Polsce

 

ul. Racławicka 14

02-601 Warszawa

Kontakt