Intro   Franciszkanki   Wywiady   FAQ   Kontakt

O miłości,

pracy i wolności

Zero grawitacji

Siostra Marta

Ja nie muszę pomagać. Marzę o tym żeby być z tymi, którzy pomocy potrzebują. - mówi siostra Marta Naumczyk, franciszkanka misjonarki Maryi. Obecnie pracuje jako duszpasterz młodzieży. Żyje we wspólnocie przy domu rekolekcyjnym w Lublinie. Do zgromadzenia wstąpiła 13 lat temu.

 

Ulubiona potrawa?

 

Kotlety mielone. Najpierw moja babcia, a potem moja mama robiły najlepsze kotlety mielone na świecie. Kojarzą mi się ze smakiem dzieciństwa, a ten zapamiętuje się przecież na zawsze.

 

Ulubiona pora roku?

 

Lato, bo wtedy mam więcej wolnego czasu (śmiech). Można wtedy pochodzić po górach, jest więcej słońca, a to zawsze nastraja optymistycznie.

 

Ulubiona piosenka?

 

„Będzie to piękne spotkanie”, którą śpiewa zespół Mocni w Duchu. To piosenka, która jest trochę eschatologiczna, poświęcona przejściu do nieba. Jest w niej niewiadoma, jakaś tęsknota. Mam teraz „fazę” na nią, zamówiłam ją nawet na swój pogrzeb (śmiech). To wbrew pozorom bardzo pozytywna piosenka, która nie niesie smutku i żałoby, ale uczucie oczekiwania na to, jak to będzie po śmierci. A ja ufam, że będzie dobrze.

 

Ulubiona literatura?

 

Oprócz Pisma Świętego? Ostatnio czytałam dużo literatury teologicznej i musiałam zrezygnować z innych książek. Jednak często chętnie wracam do książek fantasy i science fiction, np. powieści Terry Pratchetta, który niezmiennie mnie bawi. Podobnie jest z „Niecnymi dżentelmenami”, pióra Scotta Lyncha. Wiele razy czytałam „Władcę pierścieni” J.R.R. Tolkiena. Z poważniejszych rzeczy na pewno chętnie wybieram książki Fiodora Dostojewskiego, w których najważniejszą dla mnie kwestią jest problem motywacji głównych bohaterów. Wracam do nich również dlatego, że jestem wolontariuszką w więzieniu.

 

Co jest ważne w pracy z więźniami?

 

Przede wszystkim nie można się bać. Ktoś kto się boi nie ma tam czego szukać. Poza tym uczucie braku nadziei i widocznych efektów własnych wysiłków na pewno może przytłoczyć. Nie można temu się poddać.

 

 Jak wyglądają rozmowy z więźniami?

 

Bez względu na to czy to są młodociani przestępcy czy osoby dorosłe, zawsze opowiadają o tym co zrobili. Kiedy kończą, pytają – Czy po tym co opowiedziałem, przyjdzie siostra jeszcze kiedyś do mnie?  To taki moment oczekiwania, kiedy pewnie mówią sobie w myślach „Teraz cię sprawdzę. Czy jesteś tu dla mnie, czy przekreślisz mnie, tak jak inni.”

 

I radzi sobie siostra z tymi opowieściami?

 

Pomyślałam sobie kiedyś, że kiedy zacznę sobie z tym radzić i nic nie będzie mnie już dziwić, to znak żeby przestać tam chodzić. Poza tym mam wsparcie innych sióstr, całego zgromadzenia, a wtedy na pewno jest łatwiej. I zostaje jeszcze Pan Bóg. Bez względu na to czy mi uda się pomóc czy nie.

Te rozmowy służą zdobywaniu coraz większego wzajemnego zaufania. Powoli więźniowie zaczynają się chętniej dzielić z nami swoimi przemyśleniami, emocjami, zmartwieniami. Rozmawiam często z silnymi facetami, którzy sprawiają wrażenie że wszystko mają pod kontrolą. Szybko jednak zmieniam o nich zdanie, kiedy zaczynają opowiadać o tym, jak martwią się o swoje rodziny, jak starają się troszczyć o żony, które pozostały na wolności. Kiedy nasze relacje stają się coraz bardziej szczere, wtedy stają się naprawdę niezwykłe.

 

Czy pamięta siostra swoje sny?

 

Pamiętam sen, który przyśnił mi się kiedy byłam w nowicjacie. To był ten moment kiedy musiałam sobie odpowiedzieć na pytanie czy mam zostać w zakonie, czy nie. Przyśniła mi się wtedy plaża i piękne morze. Weszłam do wody i zaczęłam płynąć, nie zastanawiając się nad niczym. Nagle jednak dopadł mnie strach, zorientowałam się jak daleko odpłynęłam od brzegu i przestraszyłam się czy zdołam wrócić. Zaczęłam płynąć z powrotem. Kiedy w końcu stanęłam na piasku, po chwili odpoczynku zadałam sobie pytanie – „Dlaczego właściwie wróciłam?” Pamiętam ten sen dobrze, bo pozwolił mi przetrwać trudny moment w moim życiu.

 

Największa wpadka?

 

Mam ich na koncie bez liku, ale większość nie nadaje się do druku (śmiech).

 

Kim siostra chciała zostać w dzieciństwie?

 

Jako dziecko chciałam zostać bezdomna i żebrać! Podobno w związku z tym nalegałam też żeby nie chodzić do szkoły, bo nie przyda mi się do mojej „wymarzonej profesji” (śmiech)

 

Największe marzenie?

 

Bez względu na miejsce na ziemi, chciałabym żyć w małej wspólnocie, w której mogłabym pomagać biednym. Kilka osób, trudna dzielnica, życie z ubogimi. Dzielić z nimi codzienne życie. To jest moje marzenie. Nie muszę im pomagać. Chcę z nimi być.

 

Pomaganie biednym wydaje się czymś co nigdy nie ma końca, a przez to pozbawionym nadziei. Czy to nie jest zbyt trudne?

 

Pamiętam swojego kolegę, który jako licealista spędzał czas z biednymi, bezdomnym, koczującym na dworcach kolejowych. Kiedy zapytałam go, w jaki sposób im pomaga, powiedział mi coś co pamiętam do dziś: – „Czy ja im „pomagam?” No co ty! Gdybym chciał im „pomagać”, musiałbym uznać się za kogoś lepszego od nich, kogoś ważniejszego, kto ma i daje temu, kto nie ma. A ja z nimi po prostu jestem.”

Myślę, że najlepsze co możemy dać innemu człowiekowi, to po prostu z nim być. A tego na świecie jest coraz mniej. Pracuję dużo z dziećmi i widzę, że mają dużo rzeczy, ale mało uczuć. Rodzice dają im prezenty, ale nie mają dla nich czasu.

 

Czy ludzie na świecie staja się sobie coraz bardziej obcy?

 

Myślę, że jednak nie. Widzę często ludzi młodych, którzy bardzo pragną kontaktu ze sobą. Facebook czy Messenger to tylko narzędzia. Spotykam wielu ludzi otwartych, pomocnych i dlatego nie chcę tego dramatyzować.

 

Cel wymarzonej podróży?

 

Chętnie zobaczyłabym Wielką Rafę Koralową u wybrzeży Australii. Tam jeszcze mnie nie było (śmiech). Przed wstąpieniem do zakonu dużo nurkowałam, ale tej rafy nie zdążyłam zobaczyć.

 

Nurkowanie to była pasja?

 

Tak, uczestniczyłam w szkoleniach, treningach, wyjazdach nurkowych. Chciałam zostać instruktorką. Bardzo to lubiłam. Dlaczego? Uwielbiałam to uczucie braku grawitacji, braku ograniczeń i ciszę. Poza tym, to, że pod wodą liczyło się tylko „tu i teraz”. To była też cenna lekcja dla mojego życia duchowego. Zrezygnowałam jednak z nurkowania kiedy wstąpiłam do zakonu. To jest jednak sport ekstremalny, więc uprawiając go można stracić życie, a ja przecież oddałam je Jezusowi. To nie jest zasada, ale raczej z takich rzeczy jako siostry rezygnujemy.

 

Góry czy morze?

 

Góry. Nad morzem nie wiem co mam ze sobą zrobić. Lubię pływać, ale to leżenie na plaży, to nie dla mnie. Lubię chodzić po górach i lubię robić to sama. Ale inni ludzie lubią chodzić razem ze mną, więc często chodzę razem z nimi (śmiech)

 

Ulubione góry?

 

Tatry. Nigdy nie mogę się nimi znudzić. Za każdym razem wydają mi się inne.

 

Robert Lewandowski czy Kamil Stoch?

 

Kamil Stoch, pewnie przez te góry. Bo skoków narciarskich jakoś nie śledzę specjalnie.

 

Chleb czy wino?

 

Chleb na co dzień, wino od święta. I nie za dużo wina, bo święto musi mieć swój smak. Najlepiej czerwone wytrawne, ale degustowałam też portugalskie porto i bardzo mi smakowało.

 

Wschód czy zachód słońca?

 

No pewnie, że zachód, bo na wschód trzeba wcześnie wstać.

 

Pierwsze skojarzenie z Polską?

 

Orzeł.

 

Przeszłość czy przyszłość?

 

Przyszłość. Chociaż wolałabym teraźniejszość, ale nie ma o niej mowy w pytaniu (śmiech)

 

Pies czy kot?

 

Kot. Koty mają w sobie jakąś wolność. No i są zabawne.

 

Kim była siostra 15 lat temu?

 

Nie byłam siostrą (śmiech). Jestem w zakonie od 13 lat i wtedy nawet nie myślałam o tym. Byłam licealistką, chodziłam do szkoły na Bednarską w Warszawie i przygotowywałam się do olimpiady filozoficznej.

 

Kant czy Nietzsche?

 

Immanuel Kant i Fryderyk Nietzsche to byli filozofowie, którzy byli mi szczególnie bliscy. W Kanta „wkręcił” mnie mój nauczyciel filozofii, a ja dałam się w to „wkręcić”. Byłam zafascynowana jego sposobem myślenia, co oczywiście nie oznacza że podzielałam jego poglądy. A Nietzsche? Wciągnęło mnie pisanie pracy „Jak Nietzsche widział Jezusa Chrystusa”, żałując jednocześnie, że nie został chrześcijaninem będąc autorem tak ciekawej krytyki chrześcijaństwa.

 

Dlaczego wstąpiła siostra do zakonu?

 

Do dziś się zastanawiam (śmiech). Kiedy byłam w liceum nie myślałam o wstąpieniu do zakonu, wiodłam normalne życie nastolatki, miałam chłopaka. Wszystko zaczęło się od zastanawiania się nad sobą, sama byłam zaskoczona myślą, że może to jest dobre dla mnie? Moja rodzina też nie pochwalała tego pomysłu. Co mnie przekonało? Chyba powtarzający się w Biblii  zwrot „Jeśli chcesz…” Gdyby ktoś powiedział „musisz” to pewnie nigdy do zakonu nie wstąpiłabym. „Jeśli chcesz…” oznaczało że ktoś mi to proponuje, a jeżeli jeżeli zechcę, mogę w to wejść.

 

Ktoś siostrę do tego zachęcił?

 

Moja koleżanka. Sama chciała się przekonać czy zakon jest dla niej i chciała żebym jej towarzyszyła w rekolekcjach u sióstr. Początkowo nie miałam ochoty jechać, bo wypadało to w terminie ferii zimowych, a ja planowałam wypad na narty. W końcu jednak przyjaźń zwyciężyła i pojechałyśmy razem. Same rekolekcje były beznadziejne, ale ona dzięki nim przekonała się że to nie dla niej, a ja zaczęłam się zastanawiać nad tym co to znaczy oddać się Bogu bez reszty. To wtedy po raz pierwszy pojawiło się ten zwrot „Jeśli chcesz…” Ostatecznie skończyło się na tym, że moja przyjaciółka jest żoną i matką dwóch synów, a ja zakonnicą.

 

Najtrudniejszy moment w życiu?

 

Śmierć mojego wujka. Po raz pierwszy w życiu przeżyłam śmierć osoby bliskiej, która była dla mnie tak ważna. Bardzo mocno to przeżyłam. Później oswoiłam się ze śmiercią, opiekując się starszymi siostrami. Pomagałam im w całym procesie „przechodzenia”. To był jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu. Pamiętam szczególnie jedną z sióstr zakonnych, która śmiertelnie chora, pytała mnie wciąż czym jest śmierć, kim jest Bóg, czym jest modlitwa. Dziwiłam się tym pytaniom, ale potem zrozumiałam, że w ten sposób pomogła mi pogodzić się z jej odejściem, przygotowała mnie do tego momentu.

 

Najważniejsze spotkanie w życiu?

 

Z czasów przed wstąpieniem do zakonu, pamiętam jak wracałam nocnym autobusem z jakiejś imprezy. Z tyłu usiadło dwóch pijanych mężczyzn, z których jeden w pewnej chwili zaczął krwawić. Zaczęłam się o niego modlić, ale nagle zapytałam samą siebie czy naprawdę jestem lepsza od reszty bezczynnie siedzących obok ludzi tylko dlatego, że się modlę? Wtedy wstałam i podeszłam do nich. Okazało się, że jeden drugiemu dał w nos, zdążyli się pobić i pogodzić po chwili. Nie wiedziałam co robić, bo pomoc nie była im już potrzebna, więc żeby zrobić cokolwiek zaproponowałam zakrwawionemu mężczyźnie chusteczkę. Było to zresztą zupełnie bez sensu bo był cały we krwi, a ta chusteczka i tak w niczym by mu nie pomogła. Ale wtedy jeden z nich wybełkotał „Zobacz jaka ta pani jest dobra”, na co drugi odpowiedział „Nie, ona jest po prostu normalna”. To dało mi wtedy bardzo dużo do myślenia.

Inne ważne spotkanie miało miejsce wtedy, kiedy byłam już w zakonie. Bardzo bałam się pójść do jednego z więźniów, który popełnił bardzo ciężką zbrodnię. Chciałam tego uniknąć, ale nie udało mi się. Po raz pierwszy w życiu znalazłam się na oddziale dla niebezpiecznych przestępców. Nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać. Kiedy go w końcu zobaczyłam powiedział „Dobrze, że pani przyszła. Bo ja wciąż czekam na kogoś kto opowie mi coś o Bogu”.

 

Czy wierzy siostra w cywilizacje pozaziemskie?

 

Myślę, że ufoludki wciąż zabierają mi różne rzeczy, bo zbyt często nie potrafię ich znaleźć.

 

Czym jest miłość?

 

To coś co ciągle się odkrywa. Kiedy już wydaje mi się, że wiem, to wciąż pojawia się ktoś albo coś co pokazuje mi jej zupełnie nowe oblicze.

 

Jak wygląda życie po śmierci?

 

Wyobrażam sobie, że znajdziemy się w miejscu gdzie znajdziemy miłość, gdzie będziemy chcieli i umieli kochać. Wyobrażam sobie niebo jako relację z Bogiem, z innymi ludźmi. Miejsce gdzie znajdziemy to, za czym tęsknimy, a co w życiu na ziemi często nam się nie udaje.

 

Kto był najbardziej zawiedziony faktem, że wstąpiła Pani do zakonu?

 

Rodzina i mój nauczyciel filozofii, który stwierdził że to jego osobista porażka, ale potem mu przeszło i kontakt mamy do dziś.

A tak bardziej poważnie, to myślę, że to uczucie zawodu najbliższych, które czasem towarzyszy wstępowaniu kogoś z rodziny do zakonu, z czasem mija. Kiedy zobaczyli mnie szczęśliwą w zakonie, wśród innych sióstr, poznali zakon z innej strony, zobaczyli jak żyjemy, co robimy, zaakceptowali moją decyzję.

www.fmm.opoka.org.pl

siostry.fmm@gmail.com

 

22 845 30 21

 

www.facebook.com/Franciszkanki-Misjonarki-Maryi-w-Polsce

 

ul. Racławicka 14

02-601 Warszawa

Kontakt